Forum gorillazfam Strona Główna   gorillazfam
Forum o Gorillaz
 


Forum gorillazfam Strona Główna -> FanArea -> Opowiadanie
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Opowiadanie - Wysłany: Pią 17:59, 16 Gru 2005  
Imp
Moderator



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cz-wa


Daje moje opowiadania, 1 czesc, pisze od razu ze jest na specjalne zyczenie na 2 forum.
1
-----
Obudzilam sie nagle. Wyjzalam za okno i z niechecia spojzalam na zamglony krajobraz. Cale jezioro wygladalo szczegulnie ponuro. Jedyna pocieszajaca mysla bylo to, ze dzis jest rozpoczecie roku. Moze nareszcie sie ktos ciekawy do budy trafi?
Po ubraniu sie i doprowadzeniu do w miare przezwoitego porzadku zeszlam do pokoju wspolnego Gryfonow. Wszyscy byli przybici brzydka pogoda. Zamienilam kilka grzecznosciowych formulek z kolegami i kolezankami, po czym wszyscy zeszlismy do sali, gdzie mieli przyjsc pierwszaki.
Zajelam miejsce przy stole obok Rona. Dumbledore wyglosil przemowienie.
- No szybko, chce jeszcze dzis poznac kogos fajnego - szepnela Hermiona.
- To twoje marzenie sie spelni za chwile - dodal Ron i spojrzal na drzwi. Do sali wszedl Hagrid z grupka nowych czarodzieji. Rozejrzalam sie po twarzach, ale mieli pozakladane kaptury i kapelusze, wiec odpuscilam sobie dalsze ogladanie.
Na srodku stalo krzeselko z Tiara Przydzialu. Zaczeto wyczytywac nazwiska...
Zaczelam rozmawiac z sasiadami o zaczynajacym sie roku szkolnym...
- Balan Dan - wyczytal Albus
Wysoki mezczyzna podszedl i zalozyl Tiare, Siedzial i slodko sie usmiechal, czym zainteresowal wiele dziewczyn.
- Gryfindor - wrzasnela Tiara. Wstalismy i zaczelismy byc brawo dla nieznajomego przystojniaczka. Usmiechal sie wciaz slodko i zajal wolne miejsce przy stole.
- Sarbu Radu
Nizszy mezczyzna z blond wlosami rozniez podszedl i nalozyl Tiare....
- Gryf..gryf.. - uslyszalam szept Dana, ktory z niepokojem spogladal na - jak sie okazalo - przyjaciela.
- Niech bedzie... Gryfindor - krzyknela Tiara, w tym samym momencie Dan rowniez krzyknal. Radu usiadl kolo Dana i zaczeli rozmawiac. Siedzacy kolo mnie Ron nagle wstal i poszedl do konca stolu, po chwili kucnal przy nieznajomych i zaczal rozmawiac.
- Toderas Arsenie
Kolejny przystojniak siadl na krzesle i nalozyl Tiare. Ponownie zostal przydzielony do Gryfonow. Radu i Dan zaczeli mu machac reka, co potwierdzilo, ze sie znaja. Chlopak podszedl to nich i wraz z Ronem zaczeli rozmawiac...
- Tusspot Stuart
Spodziewalam sie kolejnego przystojniaka. Z zainteresowaniem spogladalam na kogos, kto pojdzie w kierunko krzesla. Mlody, przestraszony...ktos wyszedl z mniejszej juz grupki nowych uczniow i wolnym krokiem podarzyl do Tiary. Zaintrygowal mnie - mial bowiem smiesznie rozczochrane wlosy, ktore wystawaly z kaptura. Niezgrabnie usiadl i zalozyl kapelusz. Widac bylo, ze jest przestraszony ta cala sytuacja. Nie zdarzylam mu sie przyjzec, bo moje rozmyslenia przerwal ryk Tiary
-Gryfindor!
Ucieszylam sie, w koncu mozna byloby go lepiej poznac. Szczerze to od pozatku mnie zaintrygowal.
Chlopak podszedl do naszego stolu i usiadl kolo mnie (Ron dalej gadal jak nakrecony, nawet Hermiona do niego dolaczyla). "Nowy" porozgladal sie, i spojzal na mnie, zdejmujac kaptur. Troche mnie zatkalo, widzac, ze ma..niebieskie wlosy i dziwne, duze czarne oczy.
- Nie boj sie mnie, wiem ze dziwnie wygladam, ale zapewniam cie, ze nic ci nie zrobie - zasmial sie, ukazujac przerwe w gornej szczece. Wygladal zabawnie i nieszkodliwie, wiec wszelkie obawy natychmiast sie ulotnily.
Dan, Radu i Ars spogladali co jakis czas na mnie, co powiedzial mi Harry, kiedy troche ochlonesmy.
Uczta i przydzial uczniow sie skonczyl. Gdy juz cala paka byla w pokoju glownym, Stuart usmiechnal sie do mnie i zyczyl dobrej nocy. Uscisnelam mu reke, roznierz sie usmiechajac. Dan pomachal reszcie kumpli, poslal caluski dziewczynom i poszedl na gore. Ja, Hermiona i kilka dziewczyn udalysmy sie wiec do siebie.
Po calym dniu wrazen spokojnie zasnelam....

2
W nocy wyrwal mnie ze snu dziwny halas. Ze zloscia zwloklam sie z lozka i wyjzalam przez okno. Zdziwiona spostrzeglam 2 mezczyzn, w jednym rozpoznalam Tusspota. Mial naciagniety kaptur i - jak sadzilam - rozmawiam z 2 kolesiem. Zaciekawilo mnie to, wiec po cichu sie ubralam i wyszlam z dormitorium [niewiem czy dobrze, ksiazke dawno czytalam].
Szlam po trawie, starajac sie jak najciszej. Zamek byl lekko oswietlony, najwidoczniej nie wszyscy spali. Mialam nadzieje, ze mnie nikt nie zobaczy. Z dusza na ramieniu, cichaczem podeszlam do drzewa, ktore stalo niedaleko nocnych gosci. Teraz ich szepty byly dla mnie bardziej zrozumiale...
- Niewiem, naprawde niewiem... - wyszeptal nieznajomy towarzysz Stuarta.
- Zastanow sie szybciej...czekaj chcesz to ci cos powiem interesujacego, powinno ci sie spodobac, otorz... - nie dokonczyl Stuart, bo mezczyzna zakryl mu usta dlonia i zmrozyl groznie oczy.
- Ktos tu jest, zamknij sie lepiej. Lepiej dla tego kto tu jest, zeby zbyt duzo nie uslyszal - wysyczal i rozejzal sie dookola.
Zmrozilo mnie - nie mogli mnie zobaczyc skoro bylam za drzewem i nie wydawalam zadnych odglosow...
Mezczyzna pokazal Tusspotowi jakis znak reka, po czym zaczal isc w strone drzewa, za ktorym stalam. Wolalam sie nie przekonywac jak bardzo mogloby mi to zaszkodzic, rzucilam sie pedem w strone zamku. Pewnie zdobylabym medal na mistrzostwach, ale niespodziewanie runelam na ziemie. Po zaliczeniu gleby (niewiedzialam czemu, byc moze to sprawka dziwnego goscia) podnioslam sie i szybciutko dokonczylam bieg. Nie ogladalam sie, ale cos mowilo mi, ze nieznajomy wciaz podarza za mna. Po dotarciu do sali, w bezpiecznych murach zamku, moglam odetchnac...

*
Mezczyzna wrocil do Stuarta. Wsciekly, zly do granic mozliwosci, zlowrogo rozgladal sie po okolicy. Stuart stal spokojnie...
- Kto to byl? Niewiesz czy duzo slyszal?
- Juz wiem kto to, ale narazie nic ci do tego. Pozniej cos z tym zrobimy, skoro ty legalnie nalezysz do tego Hogwartu to bedzie latwo. Dobra, mam nadzieje, ze malo uslyszal, pewnie sie zdziwil nasz mily gosz, ze go wyweszylem - nieznajomy usmiechnal sie szyderczo i pograzyl sie w przerwanej rozmowie z Tusspotem.
*

Pomimo tej nie za przyjemnej przygodzie, moja ciekawosc sie nasilila. Liczylam na to, ze Stuart cos mi powie nastepnego dnia. Tylko trzebabyloby sie jakos w jego laski wkupic...i chyba nawet wiem jak...

3
Nastal dzien...
Tym razem niechetnie zwloklam sie z lozka. Wciaz rozpamietywalam miniona noc... Tyle szczegolow i tak bardzo chcialam wiedziec o czym rozmawiali...
Zeszlam do dormitorium i przystanelam kolo planu zajec. Jakos nic mi sie nie chcialo, szczegolnie, ze dzis byly 2 lekcje eliksirow ze Slizgonami.
- Blee nienawidze tych glupich wywarow - ziewnal Stuart, ktory niespowiedzianie stanal kolo mnie. "Czyzby o czyms do pozna gadal z nieznajomym?" pomyslalam.
Bylo dosyc wczesnie, wiec z ulga usiadlam na puszystym i miekkim czerwonym fotelu w pokoju wspolnym. Dzis, gdyby nie bylo tych eliksirow to dzien daloby sie przezyc. Nie, nie jest az tak zle, moze Tusspota sie popyta o co chodzilo wczoraj.
- Hej, sorry, mam glupie pytanie - moje mysli przerwal Stud.
- E? Co? Tak... slucham? - popatrzylam na niego pytajaco.
- Moj przyjaciel, naprawde mily, chcialby sie ciebie cos popytac, moglbym mu na to pozwolic. Ma sowe itp i wiesz taki jest kulturalny i wogule - Tus usmiechnal sie i potrzasnal grzywka
- Jasne, ale niewiesz, kiedy by napisal? Nie chcialabym przy sniadaniu czy cos.
- Nie martw sie o nic - ponownie sie usmiechnal i poszedl cos - jak sadze - zjesc.
Po szybkim sniadaniu udalismy sie do lochow. Snape troche sie spoznil ale nikt sie tym nie przejmowal...
Mieszalam wywar o jakiejs dziwnej nazwie, po czym katem oka spojzalam na Studa. Siedzial biedaczek i jakos nic nie mogl wymyslec. Pomyslam, ze to moze byc wyjatkowa okazja, aby sie przylizac i wyweszyc rozmowe. Szybko sie przysunelam do niego i zagadalam
- Czesc stary, pomoge ci, co? - nie czekajac na odpowiedz zaczelam mieszac, odwazac skladniki. Po skonczonej robocie (i lekcji) Snape powystawial nam jakims cudem po 10 punktow, co nie spodobalo sie Slizgonom. Gdy wychodzilismy z pracowni, Malfoy przygladal sie krzywo. Zignorowalam to i poszlam z Tusem po ksiazki na nast. lekcje - czyli o magicznych zwierzetach. Gdy wkladalam ksiazki do torby, Stud powiedzial:
- Dzieki za pomoc. Naprawde dzieki. Poprosze przyjaciela, zeby jak najszybciej wyslal list. A - i mow mi 2D - i mrugnal do mnie
Usmiechnelam sie i poszlismy na nast lekcje...
*
2D szedl szybkim krokiem. "Musze sie z nim spotkac, ale tak bez skapy". Gdy Hagrid mowil o jednorozcach, 2D wymknal sie ukradnkiem i popedzil do Zakazanego Lasu. Wiedzial, ze nic mu tam nie grozi, w przeciwienstwie do innych...
Tajemniczy mezczyzna w kapturze stal na srodku polany i widac bylo, ze czeka na Tusa.
- Jestem, wszystko jak narazie jest w najlepszym porzadku. Dzieki pewnym okolicznosciom nasz plan bedzie mogl zostac szybciej wykonany. Ach - i wyslij ten list szybko, zgodzila sie - szepnal 2D do ucha mezczyzny, ktory drgnal i spojzal na niego.
- Swietnie. Wspaniale ci idzie, pamietam o nagrodzie - usmiechal sie szatansko - nie ominie cie.. Tud.
- Taakk - zasmial sie 2D - dobra, ide. Slij liscik i dzis 1 faza, w nocy- chcial odejsc, ale mezczyzna zlapal go za reke i szepnal:
- Byloby milo, gdyby i ona przyszla... wtedy bedzie szybciej, i nagroda wieksza..
- Jasne, juz, wiem jak ja zwabic. Ide, papa...Murdoc - 2D pomachal mu, ale Mud zmrozil go wzrokiem
- E .. sorry. Nikt nie slyszal. Nie mart sie, Mudziaczku - po tych slowach 2D zaczal isc z powrotem. Wiedzial, ze jego przyjaciel, przynajmniej jak narazie, nic mu nie moze zrobic zlego...
*
Nikt z klasy, nawet Marta, nie zauwazyl znikniecia 2D. Lekcje prowadzone przez Hagrida byly wyjatkowo ciekawe...
Dzien minal spokojnie i bez zgrzytow...Harry i jego przyjaciele grali na boisku do wieczora, a Marta i 2D przegladali jakies ksiazki..
- Wiesz, co? Jest juz pozno, moze idz spac, a ja pojde sie przejsc, lepiej mi sie po tym spi - 2D
- Dobrze, dobranoc Tud. Milego spaceru - powiedzialam i udalam sie do pokoju wspolnego, pozniej do sypialni.
"Szkoda, ze nie dla wszystkich bedzie to "dobranoc"" - westchnal 2D.

*
2D i Murdoc stali naprzeciw siebie, szepczac jakies formulki zaklec. Ciemne i zimne oczy 2D'iego zaczely sie rozrzazac na czerwono.
-Juz, drzyj sie. Wyobraz sobie najwiekrza meke. Tylko rob to porzadnie, zeby przyszla - poinstruowal go Mur, i zaczal...twozyc jakas tajemnicza brame...
*
Moj spokojny sen przerwal wysoki wrzask...Rozpoznalam w nim glos 2D - kiedys mi demonstrowal swoje wokalne umiejetnosci. Ubralam sie z pospiechem i wybieglam z zamku. Dopiero gdy wrzask ucichl, a ja bylam w Zakazanym Lesie, moja pewnosc siebie troche sie ulotnila. "W sumie jak tu jestem, to pojde Tuda poszukac, oby sie mu nic nie stalo..." z niewesolymi myslami i rozpalona wyobraznia, ktora podsuwala mi, dlaczego kolega tak sie drze, dotarlam do malej polanki. Jesli myslalam, ze Snape, Slizgoni, Lord Voldemort lub kara smierci to najgorsze rzeczy, to teraz zobaczylam, cos, co bylo jeszcze gorsze...

4
"Chyba powinni mnie wyslac do psychiatryka" - pomyslalam i zrobilo mi sie slabo. Na srodku polany stal 2D ale oczy rzazyly mu sie niebezpiecznie. Zakapturzony mezczyzna chyba mnie wyczul i odwrocil sie, ukazujac mi dziwny widok. Za nim byla ciemna brama, przed nia byl namalowany pentagram. Nieznajomy mial jedno oko mial czerwone, zle spojrzenie utkwil na mnie. Zaczelam sie powoli wycofywac wciaz patrzac na napatstnika, ktory teraz nie kryl sie z tym, ze chce mi cos zrobic. Przyspieszyl i zaczal sie powoli przyblizac do mnie. Zanim - cofajac sie - upadlam, krzyknelam do Tuda, zeby uciekal. 2D spojzal na mnie ze smutkiem. Chcialam wstac, ale mezczyzna przytrzymal mnie rekami. Zaczelam sie drzec, ale zimna i nieprzyjemna dlon zakryla mi usta
- Prosze Murdoc, nie rob jej krzywdy - szepnal 2D.
Murdoc spojrzal na niego krzywo i powiedzial do mnie:
- Bardzo mi milo, ze tu jestes - usmiechnal sie - moj 'kochany' przyjaciel okazal sie przydatny, chyba bedziesz sie na niego gniewac...
Nic nie moglam powiedziec, wiec zamknelam oczy. Murdoc nie nalezal do najprzyjemniejszych widokow tego dnia.
Mud zwiazal mi rece, nogi i zakneblowal. Otworzylam oczy i ujzalam 2D'iego ktory stal niedaleko. Wciaz wpatrywal sie ze smutkiem, a jego oczy zdawaly sie mowic 'przepraszam'. Mur rzucil mu szybkie spojzenie i uniusl rece. Zaczal cos mruczec pod nosem - jak sadze - zaklecia. Rece mu drgaly i miedzy palcamy byla czerwona poswiata. Po chwili, ktora dla mnie wydawala sie wiecznoscia, otworzyl rece i zamachnal sie na mnie...

*
Harry nerwowo zerwal sie z lozka i poczlapal do Rona. Zbudzil go i powiedzial:
- Hej Ron wiesz, co? Snia mi sie jakieg glupoty, ale wiesz ze to co u mnie jest glupota, moze sie okazac prawda. Chyba ta dziewczyna...zaraz jak jej tam... Marta, wiesz jaka...
- Eee... nooo - ziewnal Ron - co pomaga nam i w ogole
- Tak. Snilo mi sie ze jest w Zakazanym Lesie i grozi jej jakies niebezpieczenstwo.
- Czyli rozumiem, mamy tam pojsc? - zapytal Ron
- Taa...
Harry wrocil kolo lozka i wyciagnal peleryne-niewidke. Ron wraz z nim wgramolili sie pod nia i popedzili do Lasu...
W tym samym czasie nocna przechadzke uzadzil sobie Malfoy. Szedl kolo jeziora, rozmyslajac jak wkorzyc Gryfonow, Marte, 2D'iego, Harrego... Nagle przystanal zdziwiony, poniewaz spostrzegl... zakapturzona postac, ktora kierowala sie do Lasu. Zaczal isc za nia, a jego tropem podarzali Harry i Ron...
*

Reka Murdoca zblizala sie coraz blizej. Nagle, nieoczekiwanie, oslepiajace swiatlo uderzylo Mura i odrzucilo go do tylu. 2D, ktory mial zamnkiete oczy, wyczul swiatlo i rozgladal sie z niepokojem. Malfoy dziko wbiedl na polanke, ale go rowniez zaatakowalo swiatlo, ktore 'wypuszczal' zakapturzony mezczyzna. Chlopak potoczyl sie po trawie i zatrzymal sie kolo drzewa. Szybko wstal i wycedzil do napastnika
- Nie bedziesz atakowal mnie, moi starzy cie dopadna, i ja, jego i jego tez przy okazji - krzyknal pokazujac na niego, mnie, 2D i Mura, ktory szykowal sie do ataku.
Nieznajomy nie przejal sie tym, spojrzal na mnie i wyciagnal reke w moja strone. W sumie ja niewiedzialam co o tym wszystkim myslec, chcialam cos powiedziec, ale usta wciaz mialam zakneblowane. Harry i Ron przygladali sie tej calej scenie, nie chcieli jednak sie wtracac.
Mur, wsciekly, rzucil sie w strone zakapturzonego, ale ten odskoczyl, dobiegl do mnie i za pomaca czarow rozwiazal i wyciagnal knebel. Pomogl mi tez wstac. 2D przytrzymal Muda, szepczac mu cos i obaj szybko sie oddalili. Nieznajomy rownierz sobie poszedl...
*
Rozdygotana usiadlam na lozku. Rozmyslalam ostatnie zdarzenia, probujac ulozyc je w calosc. Doszlam do wniosku, ze padlam ofiara glupich zatwow, mialam nadzieje ze 2D cos mi wytlumaczy. Po dlugiej chwili zasnelam...
Niestety to nie bylo wszystko...Ktos najwidoczniej chcial mi paskudnie zepsuc zycie

5
Udalo mi sie w miare spokojnie przespac reszte nocy. Na szczescie byla sobota, a weekendy sa wolne...
Sen troche mnie zregenerowal jesli chodzi o sile fizyczna, lecz z psychika ciezko..Zwloklam sie z lozka i zaczelam sie ubierac. W myslach ukladalam sobie kazanie jakie odprawie 2D'iemu, ale uslyszalam rozmowe (lozka byly za zaslonami). Przestalam sie ubierac i cicho podeszlam do zaslonki.
- Nie uwierzycie co widzielismy - krzyczeli jeden przed drugiego Ron i Harry.
- To dormitorium dziewczyn, wiec opowiecie w pokoju - mruknela Hermiona i zeszla z chlopakami do pokoju wspolnego.
Odsunelam zaslonke, oraz dokonczylam sie ubierac. Cicho zeszlam na dol, i przycupnela za fotelen na ktorym siedzial Ron.
- Ten Zakazany Las jest okropniejszy niz myslelismy - mowil zaaferowany Ron. Nikt na mnie nie zwracal uwagii. Wstalam ze swojego ukrycia i oparlam sie rekami o fotel. Ron kontynuowal opowiesc - znacie to- wiec idziemy dalej...
- Pewnie to byl zart, niezla scena, oni sa niesamowici. Blyskajace swiatla, zamaskowany kolej, dziwak-satanista - podsumowal Harry - no i Malfoy nawet sie dal w to wciagnac. Niezle przedstawienie.
- To nie bylo przedstawienie, glupku - uslyszalam syk 2D'iego, ktory stal w dziurze obrazu. Wygladal.. dziwnie - w kazdym badz razie dziwniej niz zwykle. Byl niesamowicie blady, i oczy mu sie swiecily zlowrogo.
Harry stal zaskoczony kolo fotela.
- Cholera, ludzie! Jak nie wiecie o co biegalo, bo mieliscie zachcianke tam byc to sie laskawie nie odzywajcie! - wycedzil Tud.
- Co cie ugryzlo? Jesli jest ktos, kto chcialby wiecej wiedziec to ja. Po co to robiles? O co biega? - zasypalam Stuarta pytaniami. Ron odwrocil sie i utkwil we mnie wzrok. Po chwili przeniols go na Stuarta.
- Moze sie .. dowiesz... kiedys - mruknal Stud i wyszedl.

Sobota wlokla sie okropnie. Nie spotkalam nigdzie 2D'iego, a bardzo chcialam z nim pogadac. Przy obiedzie Ron usiadl kolo mnie. Jedzac zupe uslyszelismy szum. No tak - poczta. Ostatnio wiekszosc sow przylatywalo w porze obiadu, przeszkadzajac w posilku. Ron nagle mnie szturchnal, pokazujac czarna, mala sowke, ktora najwidoczniej miala jakis list dla mnie. Odebralam go, nakarmilam sowe chlebem i schowalam liscik do kieszeni. Sowa przez chwile przepatrywala mi sie, po czym z szelestem odleciala.
- Zawsze sa glupie, mysla ze dostana wiecej - powiedzial Ron i dokonczyl obiad. Po chwili namyslu postanowilam listu jeszcze nie otwierac. Pozniej razem z Ronem wyszlismy na dwor.
- Hej, wiesz czemu nie ma tu Harrego i Hermiony? - spytalam sie rudzielca
- Ach, Hermiona.. wiesz jak to ona. Przeczytala gdzies jakies zaklecie, chciala wyprubowac i cos sie jej stalo. Harry teraz z nia siedzi w skrzydle szpitalnym. Nie, nic jej nie bedzie - dodal, widzac moj pytajacy wzrok.
*
Mur siedzial na polanie przed brama, ktora utworzyl jakis czas temu.
- Czy mi sie naprawde nic sie nie udaje? A bylo tak blisko, tylko jakis glupek udaje bohatera i ratuje ja? Tylko uzycie 'jej' doprowadzi mnie do spelnienia planu. No i 2D, niecierpliwi sie, chce nagrody, a tu wszystko diabli wzieli... - mruczal sam do siebie, bawiad sie naszyjnikiem - odwroconym krzyzem.
- Czyzbys o mnie mowil? - uslyszal glos za soba.
Blyskawicznie sie odwrocil i ujzal postac, ktora uratowala Marte. Nie widzial jednak jej calej, poniewaz miala dluga szate (a nie kaptur, byla wiec inaczej ubrana)
- Czego ty chcesz? Przerywasz mi wazne zadanie. Ech a tak wogule to kim jestes? - zniecirpliwil sie Mur.
- Narazie wole sie nie ujawniac, i nic od ciebie nie chce...narazie przynajmniej - po tych slowach nieznajomy odwrocil sie i szybkim krokiem odszedl. Mur siedzial przez chwile..
- Hej kompanie, mam pomysl. - uslyszal 2D, ktory podszeld do niego i spojzam mu powaznie w oczy.
- Slucham...? - mruknal Mur. Stwierdzil, ze teraz malo rzeczy moze mu poprawic humor. Po uslyszeniu pomyslu 2D, jego nadzieja odzyla, a usta wykrzywily sie w chytrym usmiechu... Chyba nareszcie mial jakis plan. Podzielil sie swoim pomyslem z Tudem, ktory ochoczo przytaknal.
Znowu spokojne chwile niewinnej istoty zostanie zachwiane, ktora niedaleko smiejac sie rozmawiala z rudowlosym przyjacielem...
_____
(w miere mozliwosci bede zamieszczac dalsze czesci)


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 12:18, 17 Gru 2005  
Vatterbee
Administrator



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: łęgowo


Opowieść o danie na motywach książki Joanne.K.Rowling, jest całkiem niezłe. Ja jako redaktor serwisu nie jestem ekspertem, ale na pisaniu sie znam (sam piszę książke).
Zauważyłem błędy, które po ich cząstkowych wimienianiach, zajęły by dokładnie tyle samoc, co twoja opowieść (sami piszę swoją o Terrym Bocie[z imie z harry'ego pottera]). Oczywiście pierwsze to będy ortograficzne i interpunkcyjne. Rozumiem, że jak na forum można takie błędy popełniać, ale niektóre są po prostu hańbą. No wiec. Błędów tu masz baardzo dużo (stylistycznych, jaki i ortograficznych i interpunkcyjnych). Widać, że talent do pisania masz, ale w książce lub opowiadaniu, błędy są wprost niedopuszczalne. Być może powinienem bym ci udzielić klika prostych rad, ale myślę, że dasz radę. Oczywiście myślę, że powinieneś napisać własną, wymyśloną książkę, bo mimo wszystko masz dryg.
]
POZDRO

PS. z tym 2D to dobre, ale używaj imienia Stuart (bo tak 2D ma właśnie na imię)


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 12:38, 17 Gru 2005  
Voila
Starszak



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd


Heh... Ironia... 12 latek udziela 16 latce... Razz
Ja jeszcze szczerze mówiąc całego nie przeczytałam... Ale jak tylko przeczytam powiem co o tym myślę...
P.S. Nie wiedziałam, że to z HP, szczerze mówiąc zawiodłam się... Kolejna 100000000000000000000000000000000000000000 opowieść z HP... I wogóle mi jakoś Gorillaz do HP nie pasują... Ale pomijając to, początek spoko... Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post .... - Wysłany: Sob 12:51, 17 Gru 2005  
Zuziag
Starszak



Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stąd nie widać


2D, wcale te błędy nie są takie nie dopuszczalne Wink Imp wsadzi do Worda i będzie "cacy" Very Happy Imp, nie moge się doczekać dalszych części :]


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 13:13, 17 Gru 2005  
Vatterbee
Administrator



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: łęgowo


IMP. to chłopak czy dziewczyna??


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post ... - Wysłany: Sob 13:45, 17 Gru 2005  
Zuziag
Starszak



Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Stąd nie widać


boże ==' Chyba trzeba dać na nagłówku forum informacje, ze Imp to dziewczyna ;/


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 13:57, 17 Gru 2005  
Imp
Moderator



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cz-wa


No, ale pragne dodac, ze bledy nie sa spowodowane lenistwem czy cos (nie bede sie rozpisywac, nie znam Was tak dobrze, zeby to pisac)

Dzieki Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 19:11, 16 Lut 2006  
2-D
Moderator



Dołączył: 04 Paź 2005
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Łódź


jakna debiut, to całkiem, całkiem............................................


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 22:23, 06 Mar 2006  
Voila
Starszak



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd


Przeczytałam 1 część Razz Wiem, wiem mam szybki 'zapłon' xP Ale lepiej późno niż wcale Razz
A błędów jest sporo...

"Wyjzalam za okno i z niechecia spojzalam na zamglony krajobraz."

Chyba raczej "od niechcenia"

"szczegulnie"

szczegÓlnie

"zeszlismy do sali"

Zejść to można np. ze schodów, a do sali się wchodzi... Czyli powinno być "weszliśmy do sali"

"rozniez"

również

"kiedy troche ochlonesmy"

chyba powinno być "kiedy trochę ochłonęliśmy"

"Gdy juz cala paka byla w pokoju glownym"

Paka? Czego? Może ciasteczek? Powinnaś to inaczej sformułować, tak żeby było wiadomo o kogo/co chodzi...

Zdecydowanie za mało opisów... Pozwól nam wejść do tego magicznego świata, który sama stworzyłaś... Opisz nam go i spróbuj przekazać co czuje główna bohaterka...

I błagam Cię, używaj polskich znaków... Bo tak to aż się nie chce tego czytać...

Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Wto 15:47, 07 Mar 2006  
Fagocistka
Początkujący



Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa


no właśnie ... używaj polskich znaków!! Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 8:48, 08 Mar 2006  
Vatterbee
Administrator



Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: łęgowo


Niby po co...
Mi tam odpowiada


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 14:28, 08 Mar 2006  
Voila
Starszak



Dołączył: 06 Lis 2005
Posty: 374
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: inąd


Może i tobie odpowiada, ale większość ludzi, aż traci chęć do czytania tekstu, kiedy widzi: "Obudzilam sie nagle. Wyjzalam za okno i z niechecia spojzalam na zamglony krajobraz. Cale jezioro wygladalo szczegulnie ponuro. Jedyna pocieszajaca mysla bylo to, ze dzis jest rozpoczecie roku. Moze nareszcie sie ktos ciekawy do budy trafi? "
P.S. Wcześniej nie zauważyłam, ale po 'j' piszę się 'rz', więc nie wyjżałam tylko wyjrzałam itd.
P.S 2. Czy ma ktoś kontakt z Imp?


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 17:10, 08 Mar 2006  
Imp
Moderator



Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cz-wa


- Mam nadzieje, ze to koniec moich klopotow- powiedzialam do Rona, kiedy wesole tematy sie skonczyly. Szlismy wolno trawa, niedaleko zamku. Pelno uczniow przechadzalo sie po bloniach, wiec czulam sie bezpiecznie.
- Bedzie dobrze, ale radze ci przycisnac Stuarta do muru, niech wyspiewa co ma na sumieniu - poradzil Ron, spogladajac w niebo.
- Ciekawe, latwo ci mowic. Nie widzialam go od rana.
Ron chcial cos powiedziec, ale wycofal sie. Jakos rozmowa przestala sie kleic.
Po okolo 40 minutach wrocilismy do zamku. Moj humor jeszcze bardziej sie pogorszyl - Snape kazal odpracowac sobie jakas lekcje. Co gorsza - byla ona ze slizgonami. Po wejsciu do lochow, zajelam miejsce. Porozgladalam sie i ujzalam 2D, ktory siedzial na koncu. Snape usmiechnal sie i powiedzial:
- To teraz sobie popytamy kogos... widze ze pan Stuart jest tak znudzony. No juz, podejdz do mnie.
Stuart spojzal na niego jak na wariata. Nauczycielowi sie to najwidoczniej nie spodobalo wiec teraz widac bylo ze jest zly.
- Chodz tu, no juz- warknal
Malfoy przygladal sie z zainteresowaniem. Chcial jak zawsze komuc dopiec. Zmrozyl oczy i wycedzil:
- No, szczerbo, podnies swoje szanowne literki i przylaz.
- Nie - warknal w odpowiedzi 2D i wstal
Draco usmiechnal sie i wbil wzrok w Stuarta.
- Smiesz tak do mnie mowic - Snape byl juz na granicy wytrzymalosci. Nie znosil gryfonow a szczegolnie gdy jeszcze byli pyskaci.
- Tak smiem. Teraz i tak wszystko mi jedno. Wkrotce dostane swoja nagrode - chlopak zmrozyl gniewnie oczy.
Snape podszedl do niego szybkim krokiem, wyciagajac rozczke. W sali bylo tak cicho, ze slychac bylo lekcje, ktore odbywaly sie pietwo wyzej. Stuart rzucil sie na Snape'a i zaczal go bic. Snape jednak wytrzymal kilka ciosow, chwycil 2D'iego za kolniez i wycedzil:
- Teraz sie doigrales
- Co sie tu dzieje?
Do sali wszedl... Dumbledore. Snape puscil Tusspota, ale chlopakowi nic juz ocalic skory nie moglo. Slizgoni zaczeli sie przekrzykiwac, opisujac dokladnie co sie stalo.
- Dobrze, dobrze, pan James - skinal na 2D - wszystko nam opowie. Ach i zapraszam do siebie Marte.
Malfoy usmiechnal sie zadowolony i przeniosl wzrok na mnie. Myslac, co przeskrobalam podnioslam sie z lawki i ruszylam do drzwi. Stuart rownierz. Do gabinetu odprowadzily nas oczy zaciekawionych uczniow...

*
-Znowu maly cos przeskrobal... nie, ja z nim nie wytrzymam - Murdoc siedzial w sowiarni i karmil kruka, ktory mu przyniosl wiadomosc z lekcji. Wstal i podszedl do okna. Wiedzial, ze nie moze byc w zamku zbyt dlugo, no i nikt nie moze go zobaczyc. Zaczal rozmyslac, o przynazni z Stuartem, swoim planie...Nie zauwazyl, ze ktos mu sie przyglada...
Nagle Murdoc, tkniety przeczuciem, odwrocil sie i stanal twarza w twarz z zakapturzonym nieznajomym, ktorego widzial kilka razy oraz on uratowal Marte.
- Znowu ty! Czego odemnie chcesz? - krzyknal Murdoc.
- Wiesz, ze twoj przyjaciel pewnie wyleci ze szkoly i nic z twojego planu - odpowiedzial nieznajomy.
- Wiem... i nie moge do tego dopuscic, jeszcze nie teraz - po tych slowach Murdoc zbiegl schodami w dol, do sali glownej. Postac podeszla do okna i zdjela kaptur...
Zdyszny Murdoc, nie zwazajac na to, ze ktos go moze zatrzymac biegl w kierunku gabinetu dyrektora...
*

- Jestemy - Dumbledore wypowiedzial haslo i wszedl do pokoju. Gestem reki zaprosil mnie i Stuarta. Przepuscilam kolege w drzwiach, posylajac mu wspolczujace spojzenie.
- No, James. Co masz mi do powiedzenia? - Dumbledore spojzal na niego lagodnie. Stalam na uboczu, przygladajac sie to koledze, to wystrojowi pokoju.
- Ech..no cuz.. troszke mnie ponioslo - Stuart wykrzywil zeby w rozbrajajacym usmiechu. Jednak dyrektorowi nie bylo do smiechu. spojzal groznie na ucznia.
- Tak, troszeczke... zobaczymy. Poczekaj chwilke - Dumbledore odwrocil sie i otworzyl szufladke, cos w niej grzebiac.
Spojzalam na 2D'iego. Jego czarne oczy byly wlepione w dyrektora, ale jedna reka najstrowal cos w kieszeni, a 2 na szyi. Zdziwiona czekalam na jego ruch. Kolega wykonal krok do tylu, wyjal jakis tajemniczy naszyjnik i zlozyl dlonie. Zamknal oczy. Chcialam ostrzec Dumbledora, ale zrobilo mi sie okropnie slabo i ciemno przed oczami. Resztka woli osunelam sie na ziemie...
Otworzylam oczy. Moja pamiec szybko sie odswierzyla. Chcialam wstac, ale .. nie moglam. Spostrzeglam, ze moje nogi byly zwiazane, a ja siedzialam w malym pokoiku. Zaczelam sie zastanawiac, co 2D mogl zrobic z Dumbledorem, gdy drzwi otworzyly sie. Wszedl Murdoc, zobaczyl ze sie ocknelam i usmiechnal sie. Podszedl do mnie i jednym ruchem 'pomogl' - jesli tak to mozna nazwac - stac. Nie mialam sily, wiec bez oporow poddalam sie i dalam sie poprowadzic gdzie chcial. Wyszlismy z pomieszczenia, ale Murdoc wzial jakis szaliczek i zawiazal mi oczy. Nic nie widzialam, czulam tylko ze jak robot poslusznie ide z mezczyzna. Dla mnie ta 'podroz' wydawala sie dluga. W koncu gdzies dotarlismy, Mud rozwiazal szaliczek. Nie zdazylam sie rozejzec, kiedy poczulam oderzenie w glowe..
Ocknelam sie, lezalam na ziemi a z prawej reki saczyla sie krew. Murdoc stal tylem i trzymal maly kieliszek.. napelniony moja krwia. Wzdrygnelam sie, a Murdoc odwrucil sie i mnie podniosl. Niedaleko niego stal 2D i przypatrywal sie z zaciekawieniem. Murdoc mocno pchnal mnie w kierunku Stuarta i powiedzial:
- Bierz co chciales, chociaz zadziwiasz mnie, mogles otrzymac wiecej... ale coz, to teraz ja wezme co chce.
2D zlapal mnie, a Murdoc z kieliszkiem zblizyl sie do bramy. Zawartosc naczynia wylal na nia... i nic nie sie stalo, przynajmniej narazie. Tusspot usmiechnal sie i przyblizyl wargi do mojej szyji. Mysl, ze moj 'kolega' moglby sie okazac wampirem, obrzydzala mnie, jednak slabe cialo odmawialo ucieczki, zaczelam sie drzec
- Ucisz ja, nie moge sie skupic - krzyknal Murdoc, trzymajac czaszkowe berlo skierowane na brame.
Przestalam sie wydzierac, gdy poczulam ciepla ciecz, ktora saczyla sie z szyi a z brama zaczelo sie cos dziac...
Nie zwracalam uwagi na konsumujacego kolege, skupilam sie na bramie. Murdoc trzymal berlo skierowane na nia. W skupieniu wymawial jakies zaklecia. Odwrocilam wzrok od niego i spojzalam na 2D. Patrzyl na mnie, nie przerywajac 'jedzenia', jesli tak to mozna nazwac. Jego oczy blyszczaly. Poczulam przyplyw sily i mocno go odepchnelam. Nie spodziewal sie tego, wiec zatoczyl sie i upadl. Nie przejelam sie i podbieglam do Murdoc'a. Mud wyciagnal reke w moja strone, szepnal cos i jakas sila mnie odepchnela. Brama zaczela sie otwierac. 2D i ja lezelismy teraz niedaleko siebie. Murdoc z triumfalnym usmiechem odwrucil sie do nas, a brama zarzyla sie na krwisto czerwony kolor.
- No, to teraz na swiecie nic nie bedzie juz takie jakie bylo, pozegnaj sie z tym zamkiem i przyglupami, ktorzy tam sa - wysyczal i odszedl do bramy.
- Przepraszam, moze jeszcze cos sie da naprawic - szepnal 2D i wstal. Pomugl mi i poprowadzil do wyjscia. W sumie to mi bylo wszystko jedno, skoro 'na swiecie nic nie bedzie juz takie jakie bylo'...
Niewiem jakim sposobem udalo sie nam wyjsc z tego dziwnego miejsca, ale bylismy w Zakazanym Lesie.
- Chodzmy do Dumbledora...
- Ktorego chciales zabic -wtracilam
- ... moze on bedzie wiedzial co robic - zignorowal moje slowa Stuart. W milczeniu szlismy do zamku.
- Wiesz co? Jakos nie odczuwam zmian, ktore nam Murdoc obiecywal - zagadal 2D, ale powstrzymal sie przed powiedzeniem czegos wiecej, nie widzac poparcia we mnie. Zrozumial najwidoczniej, ze zle wybral.
Otwieralam wlasnie drzwi zamku, gdy wyszedl dyrektor.
- Panie dyrektorze, dzieje sie cos dziwnego - zaczelam i na zmiane z 2D'im opowiedzielismy mu czego bylismy swiadkami. Dumbledore tylko weschnal i powiedzial:
- Musimy sobie wiec poradzic w trojke. Chodzcie.
Po minie 2D'iego wywnioskowalam ze i jemu sie ten pomysl nie spodobal. Wzruszyl ramionami i poszlismy sprobowac pomieszac szyki Murdocowi...

- Nigdy! Dobro zawsze zwyciezy - krzyczal Dumbledore, ciskajac zakleciami w Muda, ktory zrecznie je omijal i smial sie szyderczo. Ja i Tusspot rownierz staralismy sie pomoc, ale niestety, wrog byl za silny. Murdoc krzyknal cos w niezrozumialym jezyku i z berla wylecial promien ktory ugodzil czarodzieja [Dumbledore] - upadl i nie dawal znaku zycia..
- Nieee... - 2D podbiegl do dyra (w koncu obiecal poprawe)
- Cholera, idioto! Zastanow sie z kim trzymasz - warknal Murdoc i uderzyl Studa.
"Czy to tak sie musi skonczyc ?" - pomyslalam...
- Dobra, teraz tylko ty! I nikt nie bedzie mi glowy zawracal - syknal i zblizyl sie do mnie. Zanim zdarzylam cos powiedziec, ugodzil mnie zakleciem, ktore zabilo Dumbledora...




*
(...)
Zlana potem obudzilam sie... Pociag toczyl sie leniwie. Zblizal sie moj 1 dzien w Hogwardzie.
- Kurcze... co za sny... - mruknelam i ponownie zamknelam oczy..
Gdzies daleko, zakapturzony mezczyzna rownierz je zamknal:
- Tak bedzie lepiej, dla wszystkich... Zlo zostalo pokonane a dobrzy zostali przywroceni - szepnal do siebie...

koniec
_________
Co do bledow, to rozumiem, ze az sie nie chce czytac, jednak nie sa spowodowane moim lenistwem i fobia do slownika. Polskich znakow nie uzywac. Polskie znaki - nie mam w zwyczaju ich uzywac jesli pracuje przy kompie (nie liczac rzeczy do szkoly).

Mam nadzieje, ze i tak ktos to przeczyta -.-


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum gorillazfam Strona Główna -> FanArea -> Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin